poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Osaka - rekin wielorybi i inne atrakcje (13.04.2011)

Kolejnym punktem naszej wycieczki byla Osaka, wiec w ciagu paru chwil musielismy przestawic sie z spokoju i wyciszenia na tryb wielkomiejski. Tlumy, kolorowe ulice i zatrzesienie markowych sklepow nie pozwolily zapomniec, ze to wlasnie w takich metropoliach bije serce wspolczesnej Japonii.

Spacer rozpoczelismy od zamku Osaka-jo, wokol ktorego rozciaga sie przepiekny park pelen kwitnacych drzew wisni. Nie tylko skala zamku (niestety to tylko rekonstrukcja), ale i grubosc murow oraz glebokosc fosy robily duze wrazenie. Nie dziwi, ze zamek ten uchodzil za nie do zdobycia.



Dalej za namowa Piotrka odwiedzilismy muzeum wspolczesnego transportu, ktore w duzej czesci poswiecone bylo historii kolei w Japonii. Wszystkie opisy byly niestety po japonsku, ale wiekszosc eksponatow byla interaktywna, wiec i tak swietnie sie bawilismy. Muzeum przedstawialo ewolucje tego srodka transportu, od pierwszych modeli po najnowsze, nie funkcjonujace jeszcze komercyjnie na znaczaca skale wynalazki w rodzaju pociagu opartego na poduszce magnetycznej, ktory unosi sie nad ziemia. Szczegolnie podobaly nam sie naturalnej wielkosci symulatory shinkansenow - niestety musimy przyznac, ze okazalismy sie kiepskimi motorniczymi i chyba spalilismy silnik naszemu wirtualnemu pociagowi (na swoje usprawiedliwienie mamy fakt, ze instrukcja byla tylko w "krzaczkach" i ze Japonczykom nie szlo specjalnie lepiej).



Glownym punktem naszej wyprawy do Osaki bylo oceanarium, ktore uchodzi za jedno z najpiekniejszych na swiecie. Osmiopietrowy budynek zbudowany jest wokol olbrzymich zbiornikow, w ktorych plywaja piekne morskie stworzenia. Oceanarium oszolomilo nas roznorodnoscia zgromadzonych gatunkow. Mozna tu zobaczyc pingwiny, delfiny, plaszczki, foki, meduzy i rekiny, w tym pupilka akwarium - olbrzymiego rekina wielorybiego!



Specjalnie z mysla o najmlodszych przygotowano tez specjalny zakatek dla Nemo... Znaczy blazenkow.



Jak rowniez ekspozycje, w ktorej mozna dotknac wybranych ryb (mozemy potwierdzic, ze skora plaszczek jest aksamitna w dotyku).



Calkowicie rozbroila nas foczka, ktora z glebokosci swojego basenu bawila sie z malymi dziecmi w berka i chowanego. Coz mozemy powiedziec - wyszlismy z akwarium zachwyceni!

Zostalismy jeszcze chwile w portowej dzielnicy Osaki i w oczekiwaniu na zapadniecie zmroku wybralismy sie na miejscowa specjalnosc, czyli okonomiyaki (placki z kapusty z roznymi dodatkami). Nie bylismy do konca przekonani, bo jedzone w Kyoto "japonskie pizze" nas nie zachwycily, ale specjalnosc Osaki mile nas zaskoczyla. Nie dosc, ze tym razem danie przygotowano na naszych oczach (stoly knajp specjalizujacych sie w okonomiyaki sa wyposazone w specjalne podgrzewane blaty), to jedzenie bylo przepyszne! Jednak prawda jest powtarzane w przewodnikach stwierdzenie, ze o ile cala japonska kuchnia jest przepyszna to zdecydowanie powinno sie probowac miejscowych specjalnosci, ktore sa ponadprzecietne!

Mile najedzeni ruszylismy na (podobno)najwiekszy diabelski mlyn swiata, z ktorego moglismy zobaczyc przepiekna panorame Osaki noca.



Pozostajac w klimacie kolorowych nocnych swiatel wybralismy sie do dzielnicy nocnej rozrywki Dotomburi i pobliskiego Amerika-mura (amerykanska wioska). Ilosc swiatel i neonow wprost przyprawila nas o zawrot glowy.
Neony pelnia tu zreszta dodatkowa funkcje drogowskazow - ze wzgledu na ceny ziemi, wiekszosc budynkow jest tu bardzo waska i bardzo wysoka. Co za tym idzie, stanowcza wiekszosc lokali i restauracji znajduje sie na wyzszych pietrach. Z przyczyn obiektywnych, nie sa one w stanie przygotowac zachecajacej witryny i olbrzymi neon pozostaje ich jedyna forma reklamy.



Przeciskajac sie przez tlum imprezowiczow ogladalismy kolejne nocne puby, restauracje i niesamowicie glosne salony pachinko. Pachinko wymaga chyba dodatkowego komentarza, bo to najpopularniejsza forma "hazardu" w kraju, gdzie hazard jest zabroniony. Pachinko to maszyny w rodzaju jednorekiego bandyty (tych tez jest w Japonii mnostwo), do ktorych wrzuca sie setki metalowych kulek. Kulki jak to w hazardzie mozna wygrywac lub tracic, przy czym wygranej nie mozna wymienic na pieniadze, tylko na przedmioty z przysalonowego sklepiku (w ten sposob omijany jest zakaz hazardu). Olbrzymie salony pachinko sa tu doslownie wszedzie, trudno zreszta ich nie zauwazyc bo sa bardzo kolorowe i koszmarnie glosne. Odglosy uderzajacych o siebie metalowych kulek polaczone z GLOSNA muzyka wywoluja taka kakofonie, ze jestesmy w stanie wytrzymac w salonie najwyzej kilka minut. Jak Japonczycy moga tam siedziec godzinami pozostaje dla nas tajemnica.

Na bocznych ulicach w okolicach przy dzielnicach rozrywki kryja sie hotele, w ktorych pokoj mozna wynajac zarowno na cala noc (opcja dla kopciuszkow, ktorym ucieklo ostatnie metro), jak i na godziny. Ta ostatnia opcja, jak sie wydaje, o wiele bardziej popularna, stanowi tu glowny punkt sprzedazowy. Biedni japonscy kochankowie bez wlasnego lokum moga tu znalezc chwile zapomnienia. Niestety jak do tej pory nie udalo nam sie wypatrzec odjechanych "love hotels" znanych nam z opowiesci, gdzie pokoje przypominaja dzungle albo statek kosmiczny, ale sie nie poddajemy. Nawet my ze swoim gaijinskim brakiem rozeznania musimy na nie w koncu trafic!

Published with Blogger-droid v1.6.8

1 komentarz:

  1. O ile mnie pamiec nie myli to obrazki z tego wlasnie oceanarium ogladalismy w Sony Building. Juz na filmie robilo ogromne wrazenie, a co dopiero "na zywo"! Muzeum transportu tez wyglada super!
    Ciesze sie, ze daliscie druga szanse okonomiyaki - jak widac nawet w Japonii nie wolno ufac dworcowym knajpom. ;)
    Buziaki,
    Asia

    OdpowiedzUsuń