czwartek, 21 kwietnia 2011

Kagoshima - Neapol Japonii (18-19.04.2011)

Poniedzialkowy wieczor oraz wtorek poswiecilismy na zwiedzanie Kagoshimy - miasta polozonego na poludniu Kyushu, w cieniu niestannie aktywnego wulkanu Sakurajima.



Miejsce to rozni sie od innych japonskich miast - ogolnie Kyushu jest, jesli w ogole mozna uzyc takiego okreslenia w stosunku do Japonczykow, dosc nieporzadne. Nie ma tu wszechobecnego na Honshu poczucia perfekcyjnej organizacji, a ludzie sprawiaja wrazenie bardziej wyluzowanych i naturalnych. Coz, to w koncu poludnie - przypominaja o tym chocby rosnace tu i owdzie palmy.



Piekny, choc nieco wietrzny, wieczor po naszym przybyciu zachecil nas do wizyty w porcie, skad moglismy po raz pierwszy ujrzec stozek Sakurajimy. Pozornie uspiona gora przywitala nas wyrzucajac w przestworza kleby dymu, przypominajac w ten sposob o swojej naturze - i o opisywanych w przewodnikach zwyczajach mieszkancow, ktorzy chronia sie przed opadajacym pylem za pomoca parasolek (czego jednak nie widzielismy), a kwiaty na krzewach zabezpieczaja papierowymi kapturkami (a to juz tak).



We wtorek postanowilismy sprobowac swoich sil w rowerowej wycieczce na samej Sakurajimie. Polozona niedaleko portu, przyozdobiona zastygla w przeroznych formach lawa piekna promenada wzdluz wybrzeza, nad ktora kolowaly wypatrujace rybnej zdobyczy drapiezne ptaki, byla naprawde bardzo urokliwa - nawet pomimo przenikliwego, bardzo silnego tego dnia wiatru.



Niestety, niedlugo po jej zakonczeniu droga zmienila sie w najzwyklejsza w swiecie jezdnie, znaczaco psujaca odbior okolicznosci przyrody. W polaczeniu z nieustajacym wiatrem, sklonilo nas to do powrotu do portu - z drobnym przystankiem regenerujacym, polaczonym z nakarmieniem bardzo grzecznego japonskiego kota czekolada (nie mielismy nic innego, a futrzak bardzo dopominal sie o "drapane" i - jak sie okazalo - nie byl wybredny. Z tego miejsca dziekujemy babci i cioci Krysi za wspomozenie lokalnej fauny pozywieniem).

Swoja droga, troche zaskakuje fakt, ze na stosunkowo nieduzej (36 km obwodu), a dysponujacej pieknymi widokami wyspie nie powstal dotad turystyczny szlak rowerowy. Mamy nadzieje, ze to niedopatrzenie zostanie szybko naprawione.



Zanim jednak powrocilismy na prom, w trakcie wycieczki spostrzeglismy nagle znajome twarze - spotkani w Aso rodacy znalezli sie takze i tutaj! Porozmawialismy chwile, by wymienic spostrzezenia i zyczyc sobie po raz kolejny dobrej podrozy, ale los zdecydowanie postanowil, ze Polacy powinni trzymac sie razem - wpadlismy na siebie po raz kolejny w porcie. Jak sie okazalo, wszyscy chcielismy zobaczyc polecany przez przewodniki japonski ogrod, wiec - aby nie narazac sie na gniew sil wyzszych - udalismy sie tam jedna silna grupa.

Polozony nieco na uboczu ogrod pelnil role planu filmowego w popularnym japonskim serialu historycznym, o czym co chwila przypominaja okolicznosciowe tabliczki.



Stanowi jednak przede wszystkim piekne polaczenie wplywow wielu roznych kultur i stylow, a polozone bezposrednio nad nim punkty obserwacyjne oferuja fantastyczna panorame miasta i wulkanicznej wyspy. Co ciekawe, projektant ogrodu wkomponowal widok wulkanu na Sakurajima w kompozycje ogrodu tworzac tzw. "pozyczona scenerie"



Po dniu pelnym wysilku i zasluzonej kolacji, nadszedl czas pozegnanie - tym razem chyba juz ostatnie w Japonii, chociaz kto wie? Nasi nowi znajomi - jesli traficie w jakis sposob na te strone, dziekujemy za przemile towarzystwo i do zobaczenia - czy to na szlaku, czy w Australii, czy w Polsce!
Published with Blogger-droid v1.6.8

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz