Sama trasa kolei moze byc uznana za atrakcje turystyczna - pociag, pnac sie w gore, przemierza serpentyny torow, a widoki roztaczajace sie za oknami sa naprawde piekne i malownicze. W czasie naszego przejazdu zaczal zapadac zmrok - nisko zawieszone chmury i snujace sie po zboczach mgly tworzyly niesamowita, zlowieszcza atmosfere.
Jak sie okazalo, zlowieszczosc ta oznaczala spadek temperatury do 8 stopni Celsjusza i siapiacy deszcz. Na szczescie, jak to w gorach, pogoda byla kaprysna i zmienna - poranek przywital nas sloncem i przyjemnym cieplem.
Nie tracac czasu, udalismy sie do glownego celu naszej wizyty w miescie - skansenu Hida-no-Sato. Na stosunkowo niewielkim terenie zgromadzono tam liczne budynki historyczne wraz z wyposazeniem, dokumentujac odmienna od innych czesci kraju architekture i codzienne obowiazki - to w koncu gory, wiec warunki klimatyczne roznia sie bardzo od nadmorskich miejscowosci, ktore dotad zwiedzalismy. Turysci maja rowniez mozliwosc obserwowania przy pracy spadkobiercow tutejszego rzemiosla artystycznego - rzezbiarzy, garncarzy, malarzy - oraz zakupu ich wyrobow.
Aby przydac przedsiewzieciu autentycznosci, lokalne wladze zdecydowaly, miedzy innymi, o kultywacji w okolicy skansenu pol ryzowych - dzieki temu calosc sprawia wrazenie wyjetej z dawnych wiekow gorskiej wioski.
Piekno roztaczajacego sie z wzniesien widoku na japonskie Alpy jest niestety nieco zaburzane przez koszmarnie zlocista kopule "swiatyni" jednej z sekt religijnych - powinni tego zdecydowanie zabronic. Szczesliwie, pobliski park oferuje punkt widokowy, z ktorego mozna podziwiac osniezone szczyty bez dodatkow specjalnych. Pogoda nie byla idealna, wiec zdjecia nie oddadza niestety wrazen - musicie nam uwierzyc na slowo.
Przy wejsciu na teren wioski, turystow wita duzy staw pelen, jak zawsze wyglodnialych, karpi. Lakomstwo tych stworzen nie zna granic - wystarczy podejsc do brzegu, by w wodzie ponizej zaroilo sie od tlusciochow wystawiajacych zarloczne pyski nad powierzchnie. Przezorni Japonczycy ustawili przy stawie koszyczek z buleczkami dla karpi i koszyczek na wrzucenie 30 jenow oplaty za sztuke - oczywiscie, gdyby ktos nie mial drobnych, w poblizu znajduje sie automat do rozmieniania pieniedzy - czy juz zaznaczalismy, jak wygodnym, dobrze zorganizowanym i przygotowanym do zwiedzania krajem jest Japonia?
Wychodzac zakupilismy jeszcze lokalny specjal - ryzowe krakersy (bardzo smaczne) i udalismy sie do naszego pokoju - jak sie okazalo, w sama pore, poniewaz zbierajace sie od jakiegos czasu chmury uznaly, ze jest ich juz wystarczajaco duzo i postanowily rozpoczac koncert na dachach.
Brzmienie kropel uderzajacych w blachy tak widac im sie spodobalo, ze bisowaly do poznego wieczora. Reszte dnia spedzilismy wiec w swiatyni, ktora byla w Takayamie naszym hotelem - odpoczywajac, moglismy kontemplowac piekno japonskiego ogrodu w deszczu.
Published with Blogger-droid v1.6.8