czwartek, 7 kwietnia 2011

Hanami i zakupy

Pierwsza noc minela nam dosc bolesnie - nie liczac Asi zle znieslismy zmiane strefy czasowej. Usnelismy pol-snem dopiero nad ranem w wyniku czego wstalismy kolo 13:00. Trzeba bylo wykorzystac pozostaly czas, wiec zaraz po zjedzeniu sniadania w postaci bulki z nadzieniem ze slodkiej fasoli (pyszny wyrob miejscowej piekarni) ruszylismy na miasto. Rozpoczelismy od najbardziej znanego japonskiego skrzyzowania w Shibuya i pomnika pieska Hachiko. Ten czworonog jest japonskim symbolem wiernosci i oddania. Codziennie po poludniu odbieral swojego wlasciciela ze stacji kolejowej i razem wracali do domu. Nawet po smierci swojego Pana Hachiko wiernie przychodzil na Shibuya i oczekiwal jego powrotu. Kilku ludzi probowalo go przygarnac, ale on zawsze wracal na stacje i az do swojej smierci codziennie czekal na swojego Pana. W uznaniu jego wiernosci Japonczycy wystawili Hachiko pomnik, ktory sluzy obecnie za miejsce spotkan mlodziezy.



Stamtad udalismy sie do jednej z licznych swiatyn konsumpcji. Trudno powiedziec co zrobilo na nas wieksze wrazenie: asortyment czy kupujacy; oba charakteryzowaly sie mikroskopijnymi rozmiarami, przewaga rozu nad innymi kolorami i ogromna iloscia "cukru w cukrze". Zewszad witani "irasshaimase", moglismy do woli napawac sie kultura kawaii. Zeby troche od tego odpoczac posililismy sie ogromna miska ramen (makaron w "rosole", z mnostwem dodatkow) i udalismy na spacer do pobliskiego parku Yoyogi.
To wlasnie w parkach najlatwiej dostrzec dwa elementy ktore jak na razie najbardziej nas zaskoczyly w Japonii: bezdomnosc i "pijanstwo". Zarowno w parku jak i w okolicach mozna bylo zobaczyc duze grupy bezdomnych, ktorzy ukladali sie do snu albo na rozlozonych gazetach, albo w kartonach. Byly to grupy o wiele wieksze, niz spotykane w Warszawie np. przy Dworcu Centralnym. Co, nawet biorac poprawke na ilosc mieszkancow Tokyo, jest zaskakujace w trzeciej co do wielkosci gospodarce swiata. A moze wlasnie to jest przyczyna? Czy spoleczenstwo japonskie jest tak skupione na dobrobycie materialnym, ze jest gotowe calkowicie wyrzec sie kazdej jednostki nie spelniajacej pokladanych w niej oczekiwan? Wykluczenie jako sposob na sprawne i zorganizowane spoleczenstwo?
Fascynujaca jest rowniez ilosc pijanych ludzi, ktorych mozna zobaczyc wieczorami i noca na ulicach. I nie mam tu na mysli "wesolych imprezowych panow/pan" (choc tych tez jest sporo), ale ludzi w stanie lewitacji, ktorzy tylko sila przyzwyczajenia zdaja sie trzymac na nogach. W Japonii spoleczne przyzwolenie na picie alkoholu rozciaga sie na aprobate stanu upojenia - choc warto zaznaczyc, ze japonscy 'salarymani' upijaja sie na wesolo - przez tych kilka dni nie trafilismy chocby na cien agresywnego zachowania. Widac to bylo w szczegolnosci w parku, gdzie wlasnie odbywalo sie hanami. Hanami to grupowe pikniki, ktorych oficjalnym celem jest kontemplacja rozwijajacych sie kwiatow wisni. Ludzie siedza w zwartych grupach pod rozowymi drzewami na plastikowych plachtach lub kocykach i pija, jedza, spiewaja, a przede wszystkim dobrze sie bawia. W parkach nie ma zakazu konsumpcji (co za mila odmiana po Warszawie), z czego Japonczycy ochoczo korzystaja. Calosc robi niesamowicie sympatyczne wrazenie tym bardziej, ze rownie ochoczo bawia sie wszyscy bez wzgledu na wiek, a kazda grupa po zakonczonym pikniku skrupulatnie zbiera wszystkie smieci i wyrzuca je do specjalnie do tego przygotowanych pojemnikow.



Po hanami chcielismy jeszcze obejrzec nocna panorame z Tokyo Tower, ale zostalismy oszukani - oszczednosci w pradzie dotknely rowniez japonska wieze Eiffela! Nic to, sprobujemy wrocic jutro!
Published with Blogger-droid v1.6.8

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz