środa, 13 kwietnia 2011

Kyoto - miasto świątyń i ogrodów (10.04.2011)

Po raz pierwszy od przyjazdu do Japonii rozpoczelismy dzien od typowo japonskiego sniadania: smazonej ryby, zimnego tofu, pikli i roznych dodatkow, zupy miso i miski ryzu. Ku naszemu zaskoczeniu, mimo wczesnej pory wszystko bardzo nam smakowalo i zapewnilo duzo sil. A sily byly nam dzis niezwykle potrzebne - w planach mielismy kilka swiatyn polozonych na przeciwleglych krancach miasta.

Rozpoczelismy od Fushimi-Inari Taisha - kompleksu swiatyn shinto poswieconych poczatkowo bogom ryzu i sake, a obecnie bogom i duchom zapewniajacym pomyslnosc w biznesie. Kapliczki sa malowniczo polozone na porosnietych gestym lasem zboczach Inari-yama. Drogi ciagnace sie przez okolo 4 km sa calkowicie odgrodzone od lasu tunelami stworzonymi z gesto ustawionych czerwono-czarnych bram tori. Tysiacom bram towarzysza setki kamiennych posagow lisow - opiekonow tego swietego dla Japonczykow miejsca. Atmosfera panujaca w tym miejscu jest naprawde niezwykla - ma sie wrazenie wejscia bezposrednio w swiat duchow. Bardzo zalowalismy, ze brak czasu nie pozwala nam spedzic tu calego dnia - jezeli jeszcze kiedykolwiek uda nam sie odwiedzic Japonie na pewno wrocimy w to magiczne miejsce.

Z krainy duchow przenieslismy sie na drugi koniec Kyoto, do dzielnicy Arashiyama, gdzie planowalismy odwiedzic swiatynie Tenryu-ji. Droga do polnocnej bramy prowadzi przez przepiekny bambusowy zagajnik, ktory od razu skojarzyl nam sie z japonskimi bajkami (w szczegolnosci z ksiezycowa ksiezniczka - nie mylic z czarodziejka).



Wewnatrz samej swiatyni miesci sie wspanialy ogrod, ktory szczegolnie teraz, w okresie kwitnienia wisni, wyglada cudownie. Wyjatkowo malowniczo prezentowal sie deszcz platkow sakury, ktory powstawal przy kazdym mocniejszym podmuchu wiatru. Tak, tak - wiemy, ze to motyw eksplatowany niemilosiernie w kazdym japonskim filmie, grze i komiksie, ale coz poradzimy, skoro naprawde przepieknie wyglada. Nasze zdanie potwierdzaja zreszta sami Japonczycy, ktorzy przy kazdym powiewie zakrzykiwali choralnie "ooch!".



Ostatnia odwiedzana swiatynia byl Kinkaku-ji, czyli zloty pawilon. Z bolem serca musimy przyznac, ze z daleka robi on o wiele lepsze wrazenie niz z bliska, skad zlota folia, ktora pokryte sa dwa najwyzsze pietra, sprawia wrazenie zoltej farby.
Spieszymy jednak doniesc o sukcesie Piotrka: W jednym z zakoli ogrodu okalajacych pawilon postawiona jest miseczka do ktorej tlum Japonczykow stara sie trafic moneta (ma to zdaje sie zapewnic pomsylnosc). Sztuka ta dosc trudna (jednojenowki, ktorymi sie zwykle rzuca, sa dosc lekkie) udala sie Piotrkowi za pierwszym razem, czym wzbudzil oklaski i podziw miejscowej ludnosci. Kilka osob nawet glosno Piotrkowi pogratulowalo krzyczac "Sugoi!" oraz "Subarashi!".



Nieco zmeczeni tak godnym reprezentowaniem narodu udalismy sie na obiad i krotki odpoczynek (polaczony z niezbednym praniem przed dalsza podroza), a po zachodzie slonca odwiedzilismy zamek Nijo-jo, gdzie z okazji kwitnienia wisni ogrody sa otwarte dla zwiedzajacych rowniez wieczorem. Kwitnace sakury sa pieknie podswietlone i calosc sprawia naprawde magiczne wrazenie. Niestety, brak statywu uniemozliwil nam zrobienie dobrych zdjec (wiekszosc tubylcow byla o wiele lepiej przygotowana), wiec musicie nam uwierzyc na slowo, ze podswietlone drzewo wisni, ktore odbija sie w ciemnej tafli wody jest widokiem niezapomnianym.



W ramach relaksu po ciezkim dniu zwiedzania, zamowilismy na wylacznosc olbrzymia balie goracej wody i zrobilismy sobie godzinna prywatna japonska kapiel. Nim jednak dostalismy kluczyk do lazni obsluga naszego hostelu upewnila sie ze nie popelnimy zadnego grzechu smiertelnego i nie uzyjemy szamponu ani mydla w japonskiej wannie, tylko grzecznie umyjemy sie przed wejsciem do kapieli. Jak na japonskie standardy kapalismy sie prawie w zimnej wodzie (miala okolo 38 stopni), ale i tak po wyjsciu troche krecilo nam sie w glowie. Za to usnelismy prawie natychmiast po wejsciu w cieply futon (japonskie materace ukladane na podlodze).
Published with Blogger-droid v1.6.8

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz