poniedziałek, 2 maja 2011

Yudanaka - ryokan i malpy w kapieli (29-30.04.2011)

Po prawie miesiacu intensywnego zwiedzania uznalismy, ze nalezy nam sie odrobina odpoczynku, w zwiazku z czym po krotkim postoju w Nagano pojechalismy w gory do miasteczka onsenowego Yudanaka, gdzie pociagi podobnie jak w Zakopanem koncza swoj bieg. Yudanaka jest resortem skierowanym raczej dla japonskich turystow, ale nawet w takim miejscu znalazly sie angielskie mapki (przetlumaczone przez ochotnikow z miejscowego kolka nauki angielskiego) i oficjalny "przewodnik wolontariusz", ktory pokierowal nas do naszego ryokanu, czyli tradycyjnego hotelu japonskiego. Zgadza sie - postanowilismy porzucic schroniska mlodzezowe i hotele biznesowe dla prawdziwego ryokanu - milo nam doniesc, ze bylo warto! Co prawda wlasciciel ryokanu - starszy pan - odrobine sie przestraszyl i wezwal kogos do pomocy w komunikacji po angielsku (po raz pierwszy nazwano nas "gaijin"!), ale szybko odzyskal rezon i podal nam poreczny globus, abysmy mogli pokazac skad jestesmy. A kiedy zorientowal sie ze umiemy wydukac pare slow po japonsku niezmiernie sie ucieszyl i od tej chwili staral sie nie tylko porowadzic z nami inteligentne konwersacje, ale rowniez objasniac nam rozne zawilosci japonskiej polityki, tlumaczyc skad pochodza poszczegolne potrawy na sniadanie (dowiedzielismy sie, ze jedna z zakasek miala symbolizowac rosliny rodzace sie spod sniegu), a nawet przyniesc nam japonska gazete ze zdjeciami ze slubu ksiecia Williama! Nie musimy chyba dodawac, ze wszystkie nasze konwersacje odbywaly sie tylko po japonsku w zwiazku z czym zbyt wiele nie zrozumielismy, ale caly czas bardzo kulturalnie sie usmiechalismy!



Glownym punktem programu byl jednak spacer po parku krajobrazowym Jigokudani Yaen-koen, w ktorym zyja malpki uwielbiajace sie moczyc w goracych zrodlach. Nie zartujemy - stado okolo 200 japonskich makakow (nazywanych tu "snieznymi malpami") upodobalo sobie miejscowe jeziorka z goraca woda jako miejsce kapieli. Malpki sa cudne i bardzo slodkie, a w dodatku tak przyzwyczajone do ludzi, ze kreca sie pomiedzy nogami tlumu zwiedzajacych. Nawet w Indiach rzadko podchodzily tak blisko - ale to chyba nic dziwnego, skoro tutejszy park dziala w tej formie od 1964 roku!



Nie musimy chyba dodawac, ze pozazdroscilismy malpkom i postanowilismy w pelni wykorzystac dostepne w naszym ryokanie baseny do moczenia sie w goracej wodzie. Dodatkowa atrakcja byl fakt, ze jeden z mniejszych basenow mozna bylo zamknac i korzystac indywidualnie (tzw. "family bath"). Ryokan byl pelen gosci, ale w zwiazku z tym, ze onsen byl dostepny przez cala dobe czesto zdarzalo sie miec rotenburo tylko dla siebie (udalo nam sie zrobic nawet zdjecia dwoch wewnetrznych basenow).



W kapielach jestesmy coraz lepsi i coraz dluzej umiemy wytrzymac w prawie wrzacej wodzie. Co wiecej, Piotrek zapoznal w kapieli milego starszego Japonczyka, ktory znal angielski na tyle, by moc polecic nam kilka innych dobrych onsenow w Japonii. Zostalismy tez przez niego obdarowani plakato-kalendarzem z japonska roslinnoscia. Zreszta "puresento" otrzymalismy rowniez od naszych gospodarzy, ktorzy na pozegnanie dali nam nie tylko male zawieszki z kapiaca sie malpka, ale tez jablka na droge, cobysmy nie zglodnieli w pociagu. Az szkoda bylo wyjezdzac.
Published with Blogger-droid v1.6.8

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz