niedziela, 1 maja 2011

Matsumoto - najstarszy zamek Japonii (28.04.2011)

Teoretycznie dzien mielismy spedzic w podobno pieknej dolinie Kamikochi polozonej w sercu japonskich Alp. Niestety, kiedy dotarlismy do naszej stacji przesiadkowej Hirayu Onsen okazalo sie, ze: a) w gorach jest wciaz zima i w niektorych miejscach lezy snieg po kostki; b) sa 3 stopnie (Kamikochi polozone jest wyzej wiec byloby jeszcze chlodniej) c) pada deszcz. Po szybkim sprawdzeniu rynsztunku i ustaleniu, ze nasze uniwersalne ubrania i buty (czyt. i na plaze i do ogolnego zwiedzania w warunkach jesienno-wiosennych) nie sprostaja takiemu wyzwaniu, ruszylismy dalej kretymi gorskimi drogami do Matsumoto.


Wielkie brawa naleza sie naszemu kierowcy autobusu, ktory nie tylko zrozumial z naszego lamanego japonskiego, ze jednak chcemy jechac dalej, ale tez pomogl nam zalatwic przedluzenie biletow w kasie (tym samym spozniajac sie z odjazdem o 2 minuty!). Na szczescie na gorskich serpentynach i w waskich, dlugich tunelach nadrobil opoznienie wiec nie musial popelnic seppuku. I jak tu nie kochac zawsze gotowych pomoc biednym gaijinom Japonczykow!

Polozone pomiedzy masywami gorskimi Matsumoto okazalo sie o wiele cieplejszym miejscem, niz znajdujaca sie po drugiej stronie lancucha japonskich Alp Takayama. Dzieki temu moglismy w milym sloncu ogladac glowna atrakcje turystyczna miasta - najstarszy drewniany zamek Japonii. Zamek Matsumoto, zwany przez swoje bialo-czarne ubarwienie zamkiem krukow, powstal okolo 1595 roku i jako jeden z nielicznych dotrwal do naszych czasow w nienaruszonym stanie. Tym samym jest uznawany razem z zamkami Himeji, Inuyama i Hikone za skarb narodowy.


Zamek zrobil na nas ogromne wrazenie, choc ze wspolczuciem myslelismy o samurajach w pelnej zbroi, ktorzy musieli poruszac sie po waskich i bardzo stromych schodach (stopnie nawet nam siegaly na wysokosc kolan).


Wracajac z zamku obejrzelismy jeszcze ulice poswiecona zabom.


A takze ulice Nakamichi, na ktorej zachowano oryginalne magazyny kupieckie z czasow podzialu klasowego Japonii.

Na zakonczenie spaceru spalaszowalismy jeszcze miejscowy smakolyk, czyli ciastko w ksztalcie ryby z nadzieniem ze slodkiej fasoli.


Milym zakonczeniem dnia byla bardzo goraca kapiel w onsenie - na ostatnim pietrze naszego hotelu znajdowala sie nie tylko "japonska wanna", ale rowniez sauna i zewnetrzne rotenburo, z ktorego wspaniale widac bylo rozgwiezdzone niebo.
Published with Blogger-droid v1.6.8

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz